W 1998 w czasopiśmie New England Journal of Medicine znalazło się następujące stwierdzenie:
„ (…) Nie ma dwóch rodzajów medycyny konwencjonalnej i alternatywnej. Jest jedynie medycyna którą we właściwy sposób sprawdzono i taka której nie sprawdzono, medycyna która działa, i taka, która może działać, ale niekoniecznie. (…) Jeśli stwierdzono w sposób racjonalny, że terapia jest bezpieczna i skuteczna powinno się ją przyjąć (…)”.
Na YT przyglądam się często walce my i oni, oni i my. Naturalni i Nienaturalni. Oficjalni i Alternatywni.
Szczepionkowcy kontra antyszczepionkowcy itd.
Wszystko w imię wyższych wartości – mojego i twojego zdrowia.
Gdzie ta racja jest? Kto ją ma? Kto może zarządzać moim własnym zdrowiem?
Doktór, którego kocham
Młody i wygadany. Prawdziwy dr Doktór. Ścina hejterów jednym cięciem. Nie skalpela. Inteligentnym dowcipem.
Obala rzeczowo różne mity zarówno z medycyny, jak i fitoterapii, medycyny.
Pod każdym filmikiem zamieszcza bibliografię, na podstawie której robi materiał.
Nie czepia ad personam (co jest nagminne gdzie indziej), a do metod.
Czasami mówi o ziołach.
Nawet niektóre poleca. Mówi, że niekiedy są jedynym sposobem leczenia.
Znachory mówią. Jego ulubione określenia.
Krytyczny sceptycyzm jest zdrowy!
Za to kocham dr Doktora! Nawet jak mówi z sarkazmem o ,,znachorach”.
Uzdrawiacz, którego się boję
Wygląda na biznesmena. Elokwentny. Wiedzę różną posiada, owszem.
Do was mówię lekarze! Do was!
Brzmi to mniej więcej jakby chciał powiedzieć:
Słuchajcie szczeniaki!
Ja wam teraz udowodnię, że ja i tylko ja, mam rację!
Łatwo zdiagnozować tutaj tzw.wprawdowzięcie.
Tacy narobią szkód na każdym polu.
Bo wspomniany wyżej nie zawsze prawdę mówi i rację ma, ale się nie przyzna. W zaparte brnie.
Ciekawe, czy ma świadomość tego, że w razie wypadku np. samochodowego (czego mu nie życzę!) to lekarz i technika będą przywracać mu życie.
I ta paskudna big pharma da mu znieczulenia! Nie wszystko załatwi soda oczyszczona.
Lekarz nie ma prawa warknąć:
Do ciebie mówię uzdrawiaczu!
Przysięgał.
Odpowiada też przed Izbą Lekarską.
Lekarz jest od ratowania, nie od kazań.
W moro przyodziani
Ruszają na zioła jak na wojnę. Czasami przemawiają na tle skrzyżowanych szabel.
Morowcy mają tendencję do zapędzania się w obce rewiry, np. podając przepis na mieszankę ziołową żółciopędną, naraz skręcają w kierunku mieszanki smoleńskiej zalewając wszystko wodą święconą.
Rumianek powinien być rumiankiem!
Piołun piołunem!
Wszystko niech rośnie na swoim miejscu.
Między znachorstwem a doktorstwem
Najpierw diagnoza, którą stawia lekarz.
Od tego jest i nikt nie powinien tego negować!
Fitoterapeuta wspiera, wskazuje kierunek. Wkracza wtedy, kiedy medycyna jest bezsilna. Nie oznacza to, że fitoterapia, naturoterapia i temu podobne, będzie lekiem na każdą chorobę.
Jest tyle czynników, które decydują o powodzeniu każdej terapii!
Wielka szkoda, że medycyna wzbogacona w technikę odwróciła się od naturalnych, prostych metod tylko dlatego, że niewiele kosztują!
Wszystkie formy leczenia są naznaczone pewną formą ryzyka, w tym ziołowe terapie również!
Z jednej strony mamy tak ogromny dostęp do wiedzy, jakiego nie było nigdy dotąd w historii, z drugiej strony pozostajemy mało świadomi jeżeli idzie o nasze własne zdrowie.
Pośpiech? Ignorancja?
Zaczynamy się nim interesować wtedy, kiedy choroba nas dopadnie (albo wybuchnie pandemia).
Wracając do ziół:
zioła są skuteczne w zaburzeniach czynnościowych przewlekłych, w chorobach wieku podeszłego, nadają się do leczenia towarzyszącego.
Wiele też zależy od nastawienia psychicznego człowieka – w tym punkcie, na szczęście obie frakcje są zgodne. Zarówno wiara w działanie leków syntetycznych jak i ziołowych, ma kolosalne znaczenie.
Placebo (pomogą) i jego przeciwieństwo – nocebo (będą szkodzić) są przebadane i udowodnione naukowo.
Wiara działa!
Marzy mi się! Marzy mi się stan równowagi między tymi dwoma światami, między tą medycyną oficjalną, a tą dawną, ziołową, o której zapominać i zlekceważyć nie można.
Zdjęcia: pixabay