Zdalność

Mania! Starczy tych ziemniaków? Spytał mąż.

Starczy!

Amen!

Potwierdził z sakro-YouTube’a duchowny.

Teraz wszystko w sieci i z sieci płynie.

Płynie za i przeciw.

Po niektórych wszystko nawet spływa jak po gęsi. W niebyt!

Panta rhei.

Nasza córka nas zawstydziła

Gdzieś się tak wystroiła? Spytał ojciec. Wychodzisz gdzieś?

Jak to gdzie? Przecież zaraz jest nabożeństwo!

Nie wiecie? O! Zaczyna się!

Popatrzyła na ekran, podniosła ręce do góry i zaczęła się modlić.

Nasza 11- letnia córka nas zawstydziła!

Myśmy myśleli, że zjemy w trakcie śniadanie, wypijemy kawę i będziemy oglądać nabożeństwo!

Ona potraktowała to jak najbardziej serio! Jakby szła na prawdziwe nabożeństwo w realu.

Zawstydziła nas!

Wredny szefie! Tęsknię za tobą!

W czasach zdalności stęskniliśmy się za gromadą, zespołem, tłumem, wspólnotą, towarzystwem.

Nawet za konfliktami w pracy. Jak długo można przed ekranem wyklikiwać znajomych i nieznajomych z szarej kanapy?

Nawet szefa, który zalazł nam kiedyś za skórę awansowaliśmy do stopnia homo sapiens…

Pewni byliśmy, że dom z napisem „Obiekt chroniony” i wczasy w Nowej Zelandii jest szczytem wszystkiego.

Weszliśmy i nikt nas nie zepchnie.

Zobaczyliśmy zza maski, że to była ułuda.

Spinki wyznaczają granice

W zdalności ujawniły się też inne pułapki, które przerabiają ludzie pracujący w tzw. wolnych zawodach.

Myśmy myśleli, że jak się w domu pracuje, można łatwo zarządzać sobą w czasie i przestrzeni. Chodzimy jak chcemy.

Robimy co chcemy.

Wyglądamy jak chcemy.

Nie odklejamy się od rozciągniętego dresa, od piżamy w biało-niebieskie prążki.

Świat zaczął się nam wymykać z formy bardziej, niż się spodziewaliśmy.

Pani tak zawsze w białej koszuli i w lakierkach, mimo że praca w domu?

Na początku mojej pracy jako freelancer wydawało mi się, że jestem wielkie panisko i jak nikt na mnie nie patrzy, mogę chodzić ubrana jak chcę i robić wszystko kiedy chcę! Opowiadała graficzka. Okazało się, że to nie tak jak sobie wyobrażałam. Życie szybko zweryfikowało moje podejście do wolnego zawodu.

Kiedy spinam mankiety spinkami, wtedy wyznaczam sama sobie granicę: Jestem w pracy! Wchodzę w stan koncentracji. Strój mi w tym pomaga. Oczywiście, że przerobiłam niedbałe dresy i flanelowe koszule. Zrozumiałam, że trzeba nadać formę, oddzielić czas pracy od czasu prywatnego.

Ponieważ, jeżeli idzie o modę nie śledzę wybiegów i czasopism modowych. Obserwuję ludzi na ulicy, w podróży itp. jak są ubrani i oni mnie intrygują.

Image graficzki w białej, popelinowej koszuli ze spinkami tak mnie zainspirował, że natychmiast pognałam do secondhandu.

Czerwony dres zamieniłam na białe koszule ze spinkami, kardigan, korale, baleriny.

Pamiętam, że to działało! Poczułam się tak, jakbym pracowała w najlepszej firmie świata!

Może spinek nam potrzeba do tego nowego czasu?

Spróbujcie!

H. Janik

Zdjęcia: pixabay