Wprawdowzięcie

Gdybyśmy tak przewietrzyli siebie i zrobili remanent życiowych prawd jakie nosiliśmy po zakamarkach duszy, sami byśmy się zdziwili, że to, co było kiedyś dla nas prawdą oczywistą, już prawdą nie jest.

Jest cała armia dyskutantów, co w twarz rzucają zdanie: „Ty racji nie masz…”

I zaczyna się przewalanka argumentów na udowodnienie danej prawdy.

Wprawdowzięcie można inaczej nazwać „racjoholizmem”. Moja i tylko moja racja najmojsza jest i już!

Duży odsetek populacji, niestety, jest uzależnionych od swojej prawdy.

Dobrze byłoby, gdyby trzymali ją w komórce albo garażu dla siebie, ale nie!

Oni prawdę tę forsują zażarcie na prawo i lewo narzucając ją innym. Dotyczy to osobników psychopatycznych, paranoidalnych, nie daj Boże o sadystycznych skłonnościach. Tacy jak się do władzy przykleją – stają się niebezpieczni.
Lud niestety daje się często zmanipulować.

Od politycznie wprawdowziętych osobników, jeszcze bardziej niebezpieczni są ideolodzy religijni wszelkiej maści.

Niektórzy z nich potrafią samego Boga sprywatyzować na użytek własnej prawdy. A to mu wąsy doprawią, brodę dolepią, aureolkę na pilota zamontują…

Niech się krew leje strumieniami jeśli ktoś ma inny obraz Boga niż ten na wyobrażenie wprawdowziętych!

Słynne też kiedyś prawdy pomniejsze głoszące „wyższość świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy”.
Albo, o „wyższości Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia” itp.


Na Podhalu, co odnotował skrzętnie świętej pamięci profesor Tischner, według góralskiej teorii poznania są aż trzy prawdy:

1. Świenta prawda!
2. Tyż prawda!
3. G…o prawda!

Cepry na nizinach mają własną prawdą – namacalną, materialną, niezaprzeczalną.
Można dotknąć jej własnymi rękami.

Trzeba się do Prawdy wybrać!
Prawda leży między Łodzią a Pabianicami.
Tu, tu…
Chociaż raz ceper górala przechytrzył!

HJ

Zdjęcia: pixabay

Zdjęcie Prawdy: Witold Zawadzki