Sukces, sukces i czarna dziura!

Wspinaliście się kiedyś w górach? Jeżeli tak, to wiecie, że łatwiej jest się wspiąć niż zejść na dół. Na szczycie Everestu żyć raczej trudno. Schodzimy zatem i co? Resztki powietrza z nas uchodzą. Dopada nas syndrom tragedii sztokholmskiej – jak określiła trafnie stan twórczej niemocy Wisława Szymborska po otrzymaniu nagrody Nobla. Przez dwa lata nie mogła napisać żadnego wiersza. Nagroda ją przytłoczyła. Zbyt wysokie oczekiwania wobec własnej osoby po prestiżowej nagrodzie unicestwił na pewien czas twórczą moc.

Po napisaniu i obronie pracy doktorskiej miałem taki wstręt do słowa pisanego, że nie mogłem wypełnić przekazu na poczcie – inny przykład skutku „ubocznego” sukcesu.

– Nie mogę się wyciągnąć z marazmu, robota mi się nie klei! – zwierzył się ostatnio znany bloger finansowy Michał Szafrański.

Michał prowadzi świetny blog o finansach. Ostatnio wydał znakomitą książkę „Finansowy ninja”. Zarobił spore pieniądze, dodatkowo otrzymał nagrodę na Blog Forum Gdańsk dla wpływowego blogera i nie poczuł entuzjazmu. Po prostu nic. Chwilowy spadek formy.

Czarna dziura po sukcesie najczęściej przytrafia się osobom, które są same dla siebie sterem i okrętem w pracy, czyli tzw. freelancerom, przedsiębiorcom. Oni sami muszą się motywować, nie mają szefa nad sobą, bo sami są dla siebie szefami i dla innych.

Kiedy przez jakiś czas byliśmy skoncentrowaniu tylko na naszym projekcie, natłok pozytywnych emocji po jego zakończeniu też nas dołuje. I co dalej? – pytają przerażeni zadaniowcy nerwowo rozglądając się za następnym wyzwaniem. Wpadają tym samym w pułapkę wygórowanych oczekiwań wobec samego siebie. Sukces wyrywa ich z codziennej rutyny, a ta, wypracowana mozolnie, jest podstawą tegoż sukcesu.

Zanim pojawi się następny projekt, daj sobie luz. Daj sobie wewnętrzne przyzwolenie na to, że coś nam chwilowo nie idzie, że mamy spadek formy. Czy Adam Małysz zawsze miał złoty medal? A jednak będziemy długo o nim pamiętać. Oskarów też nie dostaje się seryjnie.

Nie porównujmy się z innymi!

Jesteśmy unikalnymi i niepowtarzalnymi istotami – nawet bez sukcesu.

Nie planujmy za dużo.

Niech nas nie gryzą wyrzuty sumienia, że wypadliśmy z rytmu.

Nie wywierajmy na siebie presji, że musimy natychmiast „przeskoczyć” samych siebie.

Zróbmy coś bardzo zwyczajnego – uporządkujmy pokój, powywalajmy niepotrzebne papierzyska. Poleniuchujmy i przestańmy myśleć o sobie. Popatrzmy na drzewa w parku.

Michał już wrócił do formy – zajrzałam dzisiaj na jego blog. Cieszę się z tego, bo ostatnio blogi finansowe są dla mnie lekturą pasjonującą. Blog Michała cenię szczególnie.

Król Czasu ( jeden z komentujących) napisał do Michała:

Życie to sinusoida. Nie da się wiecznie być na szczycie. Sztuką jest systematycznie wchodzić na ten szczyt i nie wariować, jak się z niego schodzi.

Henryka Janik