Przede mną całe morze samotności

Nie mów, że się nie boisz. Nie zaprzeczaj ─ nie uwierzę. Boisz się bardziej niż samej śmierci.

Kiedy masz dwadzieścia lat, nie myślisz o tym w ogóle. Jest dla ciebie abstrakcją, czymś, co zdarza się pewnie innym, ale tobie nie przytrafi się nigdy. Ty będziesz piękny dwudziestoletni zawsze.

Gdzieś tak około czterdziestki dopada cię myśl, że jednak to jest możliwe. Widzisz ten proces po swoich rodzicach, którzy jakoś tak się posunęli.

Pięćdziesiątka jest na pewno przełomem. Jeżeli jeszcze nie uprawiałeś nordic-walkingu, kupujesz kijki i poprawiasz kondycję. Sanatoryjny flirt, albo nawet prawdziwy romans daje ci ostatnie złudzenie, że może jednak to nie nastąpi.

Skończona sześćdziesiątka ostatecznie i urzędowo zalicza cię do kategorii seniorów. Zostajesz pogłaskany różnymi zniżkami w markecie, przejazdach etc. Korzystasz z nich ochoczo przyznając się wreszcie przed samym sobą, że wkroczyłeś w ten końcowy etap życia.

A przede mną całe morze samotności – powitał Jarosław Iwaszkiewicz swoje 60-te urodziny.

Dużo w tej refleksji prawdy. I niedomówienia. Nieznanego. Wstydliwie pomijanego.

Niedobre urządzenie właściwie z tym życiem. Pierwsze trzydzieści lat zużywa człowiek na dojrzewanie i strzelanie „byków”, a drugie trzydzieści na łatanie, zalepianie, naprawianie, zadośćuczynianie, zakopywanie, zadeptywanie, wygładzanie, wywabianie, wreszcie wyłabudowanie się z tych błędów. Kiedyż właściwie więc czas na życie? (…) na miłość, na ciekawe podróże (…), na wzniesienie się ponad codzienne, nieznośne, drobne sprawy (…).

Cicho i niespodziewanie nadchodzi „60 lat” i zaczyna się nieład i niewiara, gorączka użycia, prędkie przebieganie repertuaru. Postępująca skleroza wywołuje gorycze pesymizmu, trwogę o własną zwiędłą skórę, chciwość, złowrogą zawiść, zachłanność na zaszczyty itp. Mało wspaniałe, a wstrętne stany uczuciowe. Czyż to są grzechy? Nie – tylko rozkład fizjologiczny.

Tak opisała starość Zofia Stryjeńska, jedna z największych artystek XX wieku. Sama określała ten stan dematerializacją i nie używała słowa „starość” tylko „starszość”.

Są jeszcze całe obszary nienazwanego – powiedziała kiedyś Maria Janion, znana profesor historii literatury polskiej.

Paradoks, prawda? Wydawałoby się, że nazwaliśmy już wszystko i przekroczyliśmy wszelkie tabu, a jednak starszość własną i cudzą omijamy zakłopotani.

Dlaczego staliśmy się tak tchórzliwi?

Utrata siły, młodości, poważania, brak relacji z bliskimi… Może zanik sfery duchowej powoduje w nas to drżenie przed niewiadomym?

Może czasem jeszcze poezja na coś się przyda?

Uczyć się śmierci na pamięć

Nie dziel jej

pomiędzy umarłych.

Jesteś wybrańcem bogów.

Ucz się śmierci wcześnie.

(…)

Ucz się śmierci nie tylko

dla zabicia czasu. (Ewa Lipska)

Nie można jej przecież oddzielić – młodości, starości, narodzin, śmierci – wszystko to stanowi ludzkie doświadczenie.

Henryka Janik

Cytat pochodzi z książki Angeliki Kuźniak Stryjeńska. Diabli nadali.

Skróty pochodzą ode mnie.

Lekturę polecam gorąco osobom, które interesują się sztuką.