Każdy hejt ma swój gejt

Aż 260 132 osoby lubią to! Lubią blog Jessy Mercedes, znanej szafiarki.

Jessiko! Czego się boisz?

Boję się hejtu! Odpowiada natychmiast Łukaszowi Jakóbiakowi.

Łukasz też jest popularny w blogosferze – prowadzi program na YouTube 20m2 Łukasza.

Żeby twoje bachory…. Tu następuje wyliczanka złorzeczeń pod adresem Hanny Lis, wycelowana z anonimowej klawiatury komputera.

Nie jestem z żelaza! Podsumowuje smutno Hanna sprawę hejtowania. Ależ mamo! To wszystko nieprawda, co oni wypisują! Córka Hanny, czyli bachor pociesza rodzicielkę. Przecież ty jesteś zupełnie inna!

Tak, ale hejterzy mają inne zdanie, czyli zdania nie mają tak naprawdę. Co można wiedzieć o człowieku, którego się nie zna osobiście?

Właściwie sprawa hejtu nie jest taka nowa, przybiera jednak na sile i rozlewa się jak wybite szambo w filmie „Wesele” Smarzowskiego (kto oglądał film, to mógł mieć wrażenie jakby smród szamba walił z ekranu).

Z hejtem podobnie. Czuć swąd nienawiści jak biegnie po niewidzialnych kablach.

Wcześniej pojawiała się twórczość na murach i w toaletach. Teraz są raczej murale, uznawane za interesującą twórczość wyrosłą z graffiti.

Maryśka jest… Z Józkiem się….

Co się? Jak się? Z okolicy mogli domniemywać „co się” wydarzało między Maryśką a Józkiem.

Czas murów i twórczości na ścianach publicznych toalet jakby przeminął, przeniósłszy się w zacisza domowe, anonimowe.

Szła legenda o pewnej polonistce z Krakowa, która czerwoną kredą poprawiała ortografię na murach, np. anatomicznemu ujowi dopisywała z przodu „c”, bo najczęściej pisali przez „h”. Ona przekreślała „h” i pisała obok przez „ch”.

Nie przeraża mnie hejt w internecie. Jest wpisany w moje życie. A nawet potrafi rozbawić, kiedy na przykład ktoś pisze: „Sram ci do czerwonej mordy, a inny odpisuje: „Sam sobie nasraj”. Działa mi wtedy wyobraźnia. Zresztą hejt nic nie zmienia w moim realnym życiu, więc po co mam się na nim skupiać. A komentarze czytam nie tylko pod tekstami o sobie. Daje mi to poczucie osadzenia w rzeczywistości. To świat wirtualny, więc po co mam się na nim skupiać. To świat wirtualny, ale emocje w nim prawdziwe.

Tak określiła swój stosunek do hejtu Monika Jaruzelska (córka Wojciecha Jaruzelskiego) – dziennikarka, kreatorka mody, autorka książek.

Znalazła swój „gejt”, bramkę, wyjście. Używam spolszczonego wyrazu gate, który zapadł mi w ubiegłym tygodniu na lotnisku tak dziwnie, że nie wiedziałam dokąd mam się udać. Pani pójdzie do gejtu nr 23. Tam jest wyjście!

Bać się, nie bać się, czytać, nie czytać… Nie wszyscy reagują tak chłodno jak Monika Jaruzelska.
Trzeba pamiętać jedno – to co się o nas mówi czy pisze, nie czyni nas takiego człowieka.

Pod pewnym warunkiem: kiedy nie pozwolimy sobie, żeby to na nas wpłynęło.

Z gejtu, gejtem czy przez gejt – wyjście jest.

H. Janik

Zdjęcia: Edyta Burzyńska,

https://www.google.com/search?q=murale+lodz&rlz=1C1PRFI_plGB829PL830&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjEmZzXjt7fAhXDbFAKHWjBDD8Q_AUIDigB&biw=1536&bih=706#imgrc=1S3XKrk10VdrZM:

Fragment wypowiedzi M. Jaruzelskiej pochodzi z wywiadu udzielonego „Vivie”(nr 23/2018)